Chce zawieźć dary pogorzelcom, potrzebny jest transportSchorowana wolontariuszka prosi o pomoc |
06.10.2021. Radio Elka, Iwona Mierzwiak | ||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Choć sama w życiu za wiele nie miała, ponad pół wieku pomaga innym. Mowa o pani Marii, którą od lat w Lubinie nazywa się „Matką Teresą”. - Pomagam już 52 rok i nie przestanę póki Pan Bóg daje mi siłę w rękach. Ja nie wyrzekam się swojego wolontariatu, będę pomagać póki oczy widzą - powiedziała nam Maria Romanik. Kobieta mimo ciężkiej choroby nadal działa charytatywnie. Kilka tygodni temu, gdy miała jeszcze siłę, zorganizowała transport darów dla pogorzelców z Nowej Białej, wtedy wsparł ją m.in. dyrektor Zakładów Górniczych Lubin. - Ja do wsi Nowa Biała już dwa razy jechałam. Tam ludzie z przypadku stracili całe dobytki wskutek pożaru - dodaje pani Maria. - Pojechałam, zawiozłam bardzo dużo proszków do prania, mleko dla dzieci, odzież i inne rzeczy - dodaje wolontariuszka. Ludziom z Nowej Białej obiecała, że wróci. W jej niewielkim mieszkaniu stoją kartony z konserwami, które udało się zebrać dzięki górnikom - worki z ubraniami, które sama poprała, proszki, pieluchy dla dzieci i inne rzeczy. Brakuje tylko transportu i chętnej osoby do przewiezienia wszystkich darów pogorzelcom. - Chodzi o samochód, to wioska pod Zakopanem. Pierwszym razem w tę i z powrotem wyszło ponad tysiąc kilometrów - wylicza kobieta. - Kościół nie spłonął w tej wsi, ale dobytek ludzi niemal wszystkich. Na szczęście dzieci ocalały, matki na rękach z nimi uciekały. Trzy starsze kobiety się spaliły, aż ściska mnie za gardło jak o tym opowiadam. Został z tych budynków gruz, a dokumenty ludziom wszystkie spłonęły i nie mają czym się okazać. Pan Morawiecki był akurat w odwiedzinach, jak żebrakom po 6 tysięcy złotych oferował, ale nie zaraz, nie wyjął z kieszeni, tylko mówił - my Wam pomożemy. Jak można tak mówić, jak ludzie nie mają dowodów osobistych, pieniędzy, po prostu żal ściska? - dodaje. Pani Maria nie ma sił sama wyjść z domu, jej wózek inwalidzki jest zepsuty. Dary czekają, a ona czeka na telefon. -Ja nie mogę poruszać się nigdzie - dodaje schorowana kobieta. - Ani do lekarza, ani do przedsiębiorców, tak żeby pojechać i poprosić tych bogaczy, żeby pomogli i pomyśleli o ludziach. O tych naszych bliźnich, którzy potrzebują pomocy - powiedziała ze łzami w oczach Maria Romanik. Każdy, kto zechce wesprzeć w działaniach panią Marię z Lubina może zadzwonić pod numer telefonu 606 832 954.
reklama
|
reklama
reklama
reklama