Wspomnienia głogowianek z "Domu nad Strumykiem"Wigilia dawniej... |
24.12.2021. Radio Elka, Iwona Konecka | |||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() - Głową domu była moja mamusia. Stół był udekorowany i zawsze znajdowało się na nim 12 potraw. Tata wchodził na Wigilię uroczyście, bo z kolędą. Przekazywał mamie sianko i ona wkładała je pod obrus, a następnie posypywała jeszcze ziarnem - wspomina Józefa Smulczyk - Przed posiłkiem wszyscy wstawaliśmy i modliliśmy się, a później tata zaczynał dzielić opłatek i zaczynał od najstarszej osoby. Natomiast Irena Wasilewska zwraca uwagę na to, że choinkę ubierało się w dzień Wigilii, a nie jak teraz już kilka dni wcześniej. Mimo wielu przygotowań związanych ze świętami, jej rodzina zawsze znajdowała czas na wspólne przystrojenie drzewka. Inną tradycją było kolędowanie w święta. - Zawsze się kogoś odwiedzało - przyznaje. Obowiązkowa była również pasterka. Podobnie było u Eugeni Puchalskiej. - Zimy to nie były takie jak dziś. Mróz trzaskał, a trzeba było iść ze 2 kilometry do kościoła - opowiada. Co z innymi tradycjami? Rodzice pani Eugenii pochodzili z Wołynia, straciła tatę będąc małym dzieckiem, a kiedy pojawił się w jej życiu ojczym, to na Wigilii w kącie pojawił się... snop zboża - takie jest jej pierwsze wspomnienie świąt. Jak sprawdziliśmy, faktycznie istnieje taki zwyczaj i wiąże się on z obrzędowością rolniczą. Snop miał przynieść gospodarzowi urodzaj. Prezenty były skromne, ale były U Ireny Wasilewskiej, która pochodzi z Jarocina, nie było świętego Mikołaja. Do dzieci przychodził gwiazdor. Jakim cudem zawsze udawało się mu niepostrzeżenie włożyć prezenty pod choinkę? Tata zabierał całe rodzeństwo do ogrodu i pokazywał, że gwiazdor jest już u sąsiada. - My, jako dzieci, naprawdę widzieliśmy tego gwiazdora. Tak działa magia świąt, wyobraźnia - opowiada głogowianka. W tym czasie mama kładła pod choinką prezenty. - Nie wiem, jak to rodzice robili, bo to naprawdę były trudne czasy, ale zawsze coś dla nas przygotowali. I to dla ośmiorga dzieci. Po lalkę, jak dowiedziałam się później, tata pojechał do Poznania. Ja tę lalkę widzę do dziś! Miała piękne włosy, ale nie zamykała oczu, a mojej siostry już zamykała oczy, ale ona była starsza, więc była wyżej w rankingu - śmieje się pani Irena - Albo kiedyś dostałam piękną torebkę. To był czerwony kufereczek, prześliczny. Eugenia Puchalska nie pamięta prezentów. - Cieszyliśmy się sobą. To było najważniejsze. Spaliśmy w poprzek łóżka, żeby się zmieścić. Prezenty to już pojawiły, ale dla moich dzieci - mówi. Potrawy zawsze tradycyjne Mimo, że przyrządzenie tradycyjnych dań wigilijnych zabiera mnóstwo czasu, to głogowianki nie wyobrażają sobie, aby coś na stole było z mrożonek. Wszystko musi być świeże i pachnące. U Ireny Wasilewskiej najważniejszą potrawą był karp, a u pani Eugenii obowiązkowe były kluski z makiem, kutia, i zupa rybna. - Nikt się nie kłócił, każdy chciał pomóc drugiemu w przygotowaniu świąt - podsumowuje Józefa Smulczyk - A później jak już człowiek był starszy i jeździł do mamy, to zawsze przywiózł jakąś potrawę, aby ją odciążyć. Pomimo wielu lat, głogowianki nadal kultywują tradycję. Nawet w pandemii, kiedy nie mogą się spotkać z najbliższymi, stawiają im nakrycia na stole. Chcą, aby ich dzieci również przekazały następnym pokoleniem ciepło i magię polskich świąt.
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama