Lany Poniedziałek przy Wielorybie w LubinieMokry, radosny i pomocny |
21.04.2025. Radio Elka, Iwona Mierzwiak | ||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() - Bawimy się dobrze, jesteśmy już bardzo mokre i jest super. Nie mamy wiader, ale pistolety na wodę - mama ma wodę w butelce i nam ciągle dolewa - mówiły z uśmiechem rozbawione dziewczynki, które nie odstępowały wodnych bitew na krok. Do wodnego szaleństwa przyłączyli się również strażacy, którzy nie szczędzili wody mieszkańcom. Równolegle działała strefa sucha oraz strefa gastronomiczna. - W zeszłym roku po raz pierwszy zorganizowałyśmy tę akcję z Natalką Czerwonką. Wtedy pojawiły się głosy, że kampania wyborcza i tak dalej, ale postanowiłyśmy podtrzymać tę tradycję, bo to piękna polska tradycja lanego poniedziałku. I na pewno będziemy to kontynuować - mówiła współorganizatorka wydarzenia Marcelina Falkiewicz, radna powiatu lubińskiego. - Mamy nadzieję, że może za kilka lat, jak już nie będzie nam dane biegać z pistoletami osobiście, ktoś po nas przejmie tę schedę i będzie to dalej organizował. Tradycja jest przepiękna. Sama pani redaktor widzi, ile osób się tutaj dzisiaj zgromadziło. Myślę, że jest kilkaset dzieciaków lekko, także cudownie - dodała. Wydarzenie, oprócz integracyjnego i rozrywkowego charakteru, miało też silny wydźwięk charytatywny. - Dzisiaj zbieramy pieniądze na leczenie Malwiny, która jest chora na glejaka. To córka kuzynki mojej mamy, więc bardzo mocno się w to zaangażowaliśmy całą rodziną - tłumaczyła organizatorka imprezy Natalia Czerwonka, srebrna medalistka olimpijska i radna powiatowa. - Pomagamy, bo wiemy, że sytuacja jest trudna. Zmarł nam papież, ale wiemy, że on też kochał pomagać. Staramy się czynić dobro i podtrzymywać tradycje - taki jest nasz cel - dodała. Organizatorzy zadbali o to, by każdy znalazł coś dla siebie - nawet ci, którzy nie chcieli się moczyć. - Strefy są oddzielone, bo nie każdy chce się w lany poniedziałek lać. Przychodzą rodziny z małymi dziećmi, korzystają z animacji, jedzą coś w strefie gastro, a przy okazji patrzą na wodne zmagania. Walka jest niemal na śmierć i życie! - śmiała się Marcelina Falkiewicz. A wody rzeczywiście w pewnym momencie zabrakło. - Skończyło się już 25 tysięcy litrów, więc zdecydowaliśmy się na kolejne 25. Beczkowóz już dojeżdża - lejemy się dalej! - mówiła radna, ociekając wodą. - Tradycja mówi, że do 12, my zaczęliśmy o 12 - ale wszystko dlatego, że pogoda dopisała i stwierdziliśmy, że wyciśniemy ten dzień jak cytrynę - dodała.
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama