Strażacy: Uratowaliśmy co się dałoStrażacy: Uratowaliśmy co się dało |
21.05.2008. Radio Elka, Maciej Iżycki | |||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: Pożar wybuchł po godzinie 2.00 w nocy. Na miejsce, jako pierwsi stawili się członkowie miejscowej jednostki OSP. - Kiedy przyjechałem, wszystko stało już w ogniu. Nie było już wiele do ratowania, ale trzeba było uratować chociaż to co się dało. Wynosiliśmy z płonącego budynku meble i inny dobytek. Pomagali nam mieszkańcy wsi.![]() Z połowy domu pozostały niestety tylko zgliszcza - opowiada Lucjan Marut, strażak - ochotnik z Chociemyśli. Zdaniem uczestników gaśniczej akcji, była ona trudna. Strażacy pracowali bowiem ze świadomością, że ktoś stracił dach nad głową. - Człowiek podchodzi do tego emocjonalnie. Inaczej jest jak płoną jakieś budynki gospodarcze. W takim przypadku jak dzisiejszy, zawsze jest żal, że człowiek nie dał rady tego zagasić wówczas, kiedy można było jeszcze coś uratować - mówi Marut. Starsza kobieta, mieszkanka domu, trafiła do szpitala. Dowiedzieliśmy się, że jej stan nie jest poważny. Jak powiedziała nam Halina Fendorf, wójt gminy Kotla, pod swój dach przygarnie ją rodzina. - Na terenie naszej gminy mieszkają dwie córki tej pani. Wspólnie z pomocą społeczną przeprowadzimy z nimi rozmowy. Byliśmy już u jednej z nich. Wszystko więc wskazuje na to, że problem zostanie rozwiązany wewnątrz rodziny. Z naszej strony możemy pomóc przy zaadaptowaniu pomieszczeń. W grę wchodzi też ulga podatkowa - powiedziała nam Halina Fendorf. Strażacy ochotnicy cały czas pilnują pogorzeliska. Jak twierdzą, co pewien czas pojawia się nad nim dym. - Zalewamy je wówczas wodą. Pilnujemy też, żeby gapie nie wchodzili na teren posesji. Spalony dom w każdej chwili grozi zawalenie - informują ochotnicy z Chociemyśli. (mai)
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama