Bo utraciła zaufanie?Bo utraciła zaufanie? |
26.02.2009. Radio Elka, Piotr Krażewski | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() - Nigdy wobec mnie ani mojej pracy nie było żadnych zastrzeżeń. Nie było żadnych rozmów dyscyplinujących. Nic nie wskazywało, że prezydent straci do mnie zaufanie, byłam nagradzana, otrzymywałam co miesiąc premię - zeznawała była dyrektorka MOPS-u Alicja Kamecka. Do dziś źle wspomina dzień w połowie kwietnia ubiegłego roku, w którym otrzymała wypowiedzenie. Stało się to z zaskoczenia. O spotkanie poprosił Lech Dłubała, dzisiejszy sekretarz miasta, a wtedy naczelnik. Zadzwonił około godz. 13. mówił, że ma ważną sprawę. Już na progu po minie naczelnika wyczułam chłód i że czeka mnie coś przykrego. Naczelnik wręczył mi wypowiedzenie umowy o pracę. Zapytałam, jakie są tego powody. Pan Dłubała oznajmił, że prezydent stracił do mnie zaufanie jako dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Na moje pytanie, co spowodowało utratę zaufania, naczelnik nie potrafił odpowiedzieć - wyjaśniała była dyrektorka. Podkreślała, że współpraca z prezydentem układała się bardzo dobrze, nie było zastrzeżeń. Przyznała, że tylko raz prezydent powiedział jej, że zastanowi się nad dalszą współpracą. To było kiedy w MOPS-ie zaczynało brakować pieniędzy i poszła prosić prezydenta o dokonanie zmian w budżecie miasta. - Byłam u prezydenta w sprawie możliwości złożenia pod obrady Rady Miejskiej uchwały o przesunięciach budżetowych. Prezydent stanowczo odparł, że takiego wniosku nie złoży. Gdy poprosiłam, by prezydent jeszcze przemyślał sprawę, usłyszałam, że to on pomyśli o naszej współpracy. Byłam zszokowana takim sformułowaniem. Po zwolnieniu z pracy prezydent rozpisał konkurs na nowego dyrektora. Kamecka w nim wystartowała, ale została odrzucona z powodów formalnych. Teraz okazuje się - przynajmniej tak wynika z przedstawionych przez nią w sądzie dokumentów z ministerstwa pracy i polityki socjalnej - że jej kwalifikacje mogły być większe niż wybranego i urzędującego dziś dyrektora, a jej dyplom ukończonych studiów nie budził żadnych wątpliwości co do jego ważności, mimo zmiany przepisów po jego wydaniu przez uczelnię. Przebieg pracy byłej dyrektorki MOPS od 2003 roku nie budził zastrzeżeń. Nawet chwaliła prezydenta za jego działalność związaną z realizowaniem opieki społecznej na terenie Lubina. - Władze miasta nie żałowały środków na działalność MOPS. Zrobiono wiele dobrego od remontów w naszych jednostkach, po sparwy płacowe, czy zwiększenie zasiłków, to była zasługa prezydenta i o tym informowałam. Kamecka twierdzi, że nigdy nie wypowiadała się negatywnie na temat Roberta Raczyńskiego. Mało tego kiedy ubiegał się o reelekcję w 2006 roku brała udział w spocie filmowym, w którym też chwaliła prezydenta. Przed sądem pojawił się wątek związków zawodowych, działających w MOPS-ie. Okazuje się, że była dyrektorka po incydencie u prezydenta wystąpiła o ochronę pracowniczą. Pełnomocnik prezydenta dociekał dlaczego prezydenta o tym nie poinformowano. Kamecka stwierdziła, że nie było to konieczne. Uważa, że została ukarana bo o ochronę poprosiła związkowców. Nie jest wykluczone, że 17 marca sąd pracy ogłosi werdykt w tej sprawie. (pit)
reklama
|
reklama
reklama
reklama