Niejasne okoliczności kolizji radnegoNiejasne okoliczności kolizji radnego |
| 08.05.2009. Radio Elka, Mateusz Kowalski | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60Do zdarzenia miało dojść na leśnej drodze. Radny jechał swoim samochodem. Natknął się jednak na samochód podleśniczego, który lekko zarysował. Mężczyźni mieli się dogadać. Po około godzinie Ryszard B. miał wrócić do leśniczego i zażądać zwrotu pieniędzy za szkodę. Jak podaje Gazeta Wrocławska, radny przemyślał wszystko i doszedł do wniosku, że był chyba zbyt hojny. Podleśniczy postanowił wówczas wezwać policję. By radny nie mógł odjechać swoim autem, leśniczy zastawił mu wyjazd. Radny uciekł więc na piechotę. Policja potwierdza zgłoszenie od leśnika. - Do zatrzymania kierowcy nie doszło jednak w toku bezpośrednich działań policji, a więc w czasie kierowania pojazdem, tylko potem. Policja zareagowała na telefoniczne zgłoszenie drugiego uczestnika kolizji. Po przyjeździe na miejsce policjanci chcieli poddać kierującego badaniu alkomatem, ale się na to nie zgodził. Zabrano go więc na badania krwi do szpitala - mówi Barbara Izbiańska, prokurator rejonowy w Lubinie. Pierwszy wynik wskazał 1,7 promila, drugi 1,4. W najbliższym czasie powołany zostanie biegły, który wyda opinię w tej kwestii. Prokuratura przesłucha też jedynego naocznego świadka, czyli leśniczego. Całą sprawę komplikuje fakt, że radny nie został zatrzymany, gdy siedział za kierownicą, a około godzinę po zdarzeniu. Sam podejrzany nie przyznaje się do winy. Nie chciał też komentować całej sprawy. (mat)
reklama
| ||||||||||||||
reklama
reklama
reklama















Lubin. Ryszard B., radny gminy Lubin, prawdopodobnie odpowie przed sądem za jazdę po pijaku. Chodzi o zdarzenie z 10 marca, kiedy uczestniczył w kolizji drogowej. Jak się później okazało miał być wtedy pod wpływem alkoholu. Okoliczności zdarzenia nie są jednak do końca jasne. Radny nie został bowiem zatrzymany na miejscu zdarzenia, a godzinę później w domu.
667 70 70 60


