Start Piłka ręczna Zwyciężyli po dwóch dogrywkach
Zwyciężyli po dwóch dogrywkachZwyciężyli po dwóch dogrywkach |
28.03.2010. Radio Elka, Leszek Wspaniały | |||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 W ekipie gospodarzy zabrakło Roberta Kieliby, który dochodzi do siebie po wypadku motocyklowym. Kibice jednak nie zapomnieli o swoim rozgrywającym, skandując jego nazwisko i wywieszając transparent „Robert trzymaj się”. Miejscowi po bramkach Obrusiewicza i Nowaka zaczęli od 2:0. Potem mecz się jednak wyrównał, a najczęściej na tablicy widniał remis. Tak też było do przerwy 16:16. Tuż przed zejściem do szatni, Maciej Stęczniewski obronił najpierw rzut karny Obrusiewicza, a potem również dobitkę skrzydłowego MKS-u. Po przerwie Wyszomirskiego w bramce Azotów z rzutów karnych nie potrafili pokonać Kozłowski i Obrusiewicz. W 40min. Było 22:22. Na siedem minut przed końcem pojedynku przy jednobramkowym prowadzeniu miejscowych karnego ponownie nie wykorzystał Kozłowski. Zagłębie miało niepowtarzalną okazję wygrać mecz po regulaminowych 60minutach. Trzecią karę 2 min i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Zinczuk. W dogodnej sytuacji Fabiszewski trafił prosto w Wyszomirskiego i na kilka sekund przed końcem to goście mieli piłkę. W obronie Lasonia „skasował” Paweł Orzłowski, za co ujrzał czerwoną kartkę. Na tablicy 28:28 i... powtórka z pierwszego meczu z Puław - czyli dogrywka. Tą wspaniale zaczyna bramkarz Azotów, który broni Tomczaka z siódmego metra. Jednak po 5 min. górą są lubinianie prowadząc 32:30. W drugiej odsłonie naprawiając swoje proste błędy i ratując się przed utratą bramki, muszą faulować. Czerwone kartki dostali Jakowlew i Tomczak. Jednak po pierwszej dogrywce ponownie mamy remis - tym razem 34:34. Zaczyna się druga dogrywka, która podobnie jak cały mecz jest szalenie wyrównana. Zagłębie wygrywa ostatecznie 38:37, ale jeszcze na 7 sekund przed końcem Azoty mają okazję wyrównać i doprowadzić do konkursy rzutów karnych. Z siedmiu metrów myli się jednak Zydroń, który zamiast do siatki, trafia w słupek lubińskiej bramki. Decydujący mecz o wejscie do strefy medalowej rozegrany zostanie w środę w Puławach. Zagłębie Lubin - Azoty Puławy 38:37 (16:16, 28:28) Zagłębie: Malcher, Świrkula - Orzłowski, Stankiewicz 4, Niedośpiał 1, Steczek, Tomczak 7, Paweł Adamczak, Fabiszewski 2, Kozłowski 6, Piotr Adamczak 4, Obrusiewicz 5, Jakowlew 1, Nowak 8. Azoty: Stęczniewski, Wyszomirski - Gowin, Sieczkowski, Lasoń 5, Zinczuk 3, Kus 2, Afanasjew 5, Szyba 5, Sieczka 4, Zydroń 13. - Dostarczyliśmy kibicom sporo emocji. Przegraliśmy przypadkiem. Szkoda, że nie doszło do rzutów karnych, bo widać było, że nasi bramkarze byli lepiej dysponowani - podsumował trener gości Bogdan Kowalczyk. - To był prawdziwy horror. Z Puławami zawsze mamy wyrównane mecze. Tradycyjnie szczęście i dyspozycja dnia decyduje o wygranej. Teraz w środę czeka nas prawdziwa wojna w Puławach - powiedział Piotr Adamczak, rozgrywający Zagłębia. - Już dawno takich meczów nie graliśmy w Lubinie. Walka była o każdą piłkę i centymetr boiska. Zremisowaliśmy w ogólnej rywalizacji. Teraz trzeba dobrze wypocząć i jechać po wygraną do Puław - powiedział Michał Świrkula, bramkarz lubińskiej siódemki. (lw)
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama