Lekarz, który walczył o honorLekarz, który walczył o honor |
16.02.2011. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Pod koniec września 2006 roku na oddział położniczy legnickiego szpitala trafiła 21-letnia pacjentka w zaawansowanej ciąży. Urodziła zdrowego synka. Kilka dni później zaczęły się komplikacje. Młoda kobieta zaczęła chudnąć w oczach. W ciągu kilku dni straciła na wadze kilka kilogramów. Lekarze z oddziału położniczego nie potrafili zdiagnozować przyczyn złego stanu zdrowia kobiety. Poproszono wtedy o konsultację lekarza anestezjologa Mirosława Gibka, który jednocześnie był ordynatorem oddziału intensywnej opieki medycznej. - Gdy rozmawiała ze mną skarżyła się na bóle głowy. Zbadałem pacjentkę i stwierdziłem obecność guza w obrębie jamy brzusznej. Zadałem pytanie kolegom, czy oni na ten temat coś wiedzą. Zapanowała konsternacja, więc zleciłem wykonanie badań diagnostycznych i laboratoryjnych. Przy drugiej konsultacji okazało się, że pacjentka ma podwyższony poziom wapnia. Stąd zleciłem podanie leku obniżającego ten poziom - wspomina dzisiaj Mirosław Gibek. Lekarze prowadzący nie podali jednak leku o nazwie Aredia, bo nie było go na wyposażeniu oddziału ani w szpitalnej aptece. Kilka dni po porodzie młoda kobieta zmarła. Dyrekcja szpitala zwolniła dyscyplinarnie Gibka za odmowę przyjęcia pacjentki w krytycznym stanie na oddział intensywnej opieki medycznej. - W wyniku postępowania wyjaśniającego mój zastępca stwierdził, że nastąpiło pewne niedopatrzenie ze strony oddziału anestezjologicznego a konkretnie pana doktora, który wtedy miał dyżur i odmówił przyjęcia tej pacjentki na oddział intensywnej opieki medycznej. Z przedstawionego raportu przez mojego zastępcę nie wynikało, że ktoś inny jest za tę sprawę bardziej odpowiedzialny, dlatego moje działania były podjęte na wniosek mojego zastępcy do spraw medycznych - tak dziś powody zwolnienia dyscyplinarnego tłumaczy Krystyna Barcik, dyrektorka Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Lekarz stwierdził wówczas, że nie było potrzeby przyjęcia młodej pacjentki na OIOM, bo jak sugerował, podwyższony poziom wapnia mógł być spowodowany reakcją złośliwego nowotoworu. Dopiero sekcja zwłok wykazała, że Mirosław Gibek miał rację. W ciele kobiety stwierdzono bowiem obecność guza na trzustce, który bezpośrednio przyczynił się do zgonu. Szpital uznał jednak winę Gibka. Dochodzenie w tej sprawie prowadziła legnicka prokuratura. - Postępowanie to zostało już zakończone umorzeniem śledztwa. W toku postępowania zebrano materiał w postaci trzech niezależnych opinii biegłych sąddowych. Stwierdzenie samego błędu leczniczego nie zawsze przekłada się na kwestie odpowiedzialności karnej - wyjaśnia prokurator Joanna Sławińska - Dylewicz, rzecznik legnickiej Prokuratury Okręgowej. Konsekwencji służbowych nie ponieśli dwaj inni lekarze, prowadzący i dyżurny, którzy opiekowali się pacjentką. Nadal pracują w szpitalu. Po dyscyplinarnym zwolnieniu Mirosław Gibek znalazł zatrudnienie we wrocławskiej klinice Akademii Medycznej. Jeśli sąd zadecyduje o przywróceniu go do pracy w szpitalu, chciałby wrócić na swój oddział, którym kiedyś kierował. - Kwestia pracy i powrotu do szpitala w Legnicy jest sprawą wtórną. Wykonuję zawód, do którego pacjent ma zaufanie. Przez takie postępowanie i potraktowanie mnie w taki a nie inny sposób, nadużyto wszystkie rzeczy związane z moją osobowością i wizerunkiem. Przecież każdy lekarz całe życie pracuje na swój wizerunek - komentuje dziś Mirosław Gibek. (tom)
reklama
|
reklama
reklama
reklama