Apelacja w głośnej sprawie odroczonaApelacja w głośnej sprawie odroczona |
19.05.2011. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Mężczyznę, który na przejściu dla pieszych brutalnie skopał 7-letniego Artura, bronił przed sądem Marek Michalski. Nagła śmierć przed kilkoma dniami znanego i cenionego w środowisku adwokackim mecenasa spowodowała odroczenie apelacji. Skazany w I instancji Marek Ł. musi złożyć teraz wniosek o wyznaczenie nowego obrońcy. Pobicie chłopca na legnickim Zakaczawiu zbulwersowało opinię publiczną. Proces kierowcy z uwagą śledziły regionalne i najważniejsze ogólnopolskie media. Do zdarzenia doszło w sierpniu ubiegłego roku. Chłopczyk wraz z kolegą stał na przejściu dla pieszych. Piłka, którą kozłował, wypadła mu nagle z rąk i uderzyła w koła przejeżdżającego samochodu. Kierowca 28-letni Marek Ł. wysiadł wtedy z auta i dwukrotnie uderzył 7-letniego Artura. Chłopiec przeszedł skomplikowaną operację. Kilka miesięcy temu wrócił dopiero do szkoły. Wyrok zapadł na początku marca. Marek Ł. usłyszał karę półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 6 tys. zł nawiązki na rzecz chłopca. - Na podstawie zebranego materiału dowodowego wina oskarżonego co do popełnionego czynu nie budzi żadnych wątpliwości. Jednak są uznaje, że zachowanie oskarżonego było częściowo sprowokowane niewłaściwym zachowaniem małoletniego w związku z czym sąd nie dopatrzył się w zachowaniu oskarżonego chuligańskiego charakteru tego czynu. Ale stopień społecznej szkodliwości jest bardzo wysoki z uwagi na obrażenia ciała, jakich doznał pokrzywdzony dlatego sąd wymierzył surową karę - Uzasadniał orzeczenie wyroku sędzia Jacek Seweryn. Babcia pobitego chłopca Władysława Deryj nie była zadowolona z wyroku pierwszej instancji. - Kierowca zachował się jak chuligan a tego sędzia nie uznał. Myślę, że więzienie niczego by go nie nauczyło, chyba bardziej by go zepsuło. Kara też jest za niska. Trzy lata szybko minie, a potem będzie miał wszystko w nosie, a dziecko do dzisiaj ma traumę, przeżywa bardzo to, co się wtedy stało. Od wyroku odwołała się zarówno prokuratura, jak i obrona skazanego mężczyzny. Mariusz Kluczyński, który na procesie był oskarżycielem publicznym nie zgodził się z opinią sądu o wykluczeniu zarzutu chuligańskiego charakteru czynu kierowcy. - Prokuratura nie zgadza się z wyeliminowaniem zarzutu chuligańskiego charakteru czynu. W ocenie prokuratury zachowanie oskarżonego miało znamiona takiego czynu - tłumaczył prokurator Kluczyński. W apelacji prokuratura będzie domagać się dla brutalnego kierowcy kary dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć i 8 tysięcy złotych nawiązki. (tom)
reklama
|
reklama
reklama
reklama