Błąd pilota, ściana mgłyBłąd pilota, ściana mgły |
09.06.2011. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Postępowanie trwało ponad dwa lata. Najwięcej czasu pochłonęły analizy biegłych z zakresu wypadków lotniczych i sporządzenie końcowego raportu Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Legniccy prokuratorzy szczegółowo ustalili przebieg feralnego lotu. Śmigłowiec z trzema osobami na pokładzie wystartował przy sprzyjających warunkach atmosferycznych. Ale po drodze pogoda zmieniła się diametralnie. Helikopter wpadł w ścianę mgły. - Ekstremalne warunki pogodowe znajdują potwierdzenie w wielu dowodach, które zostały przez nas zabezpieczone. Między innymi na zdjęciach publikowanych przez internautów, które pokazują to, co działo się wtedy na autostradzie, gdzie widoczność była całkowicie ograniczona. Także zdjęcia z systemów monitorujących autostradę A4 pokazywały, że w tym rejonie panowały fatalne warunki. Ciekawostką jest, że jeden z mieszkańców posesji, porównał te zjawiska atmosferyczne do "parowozu"- relacjonuje Dariusz Nowak, prokurator nadzorujący śledztwo. Śledczy ustalili, że pilot podjął słuszną decyzję o powrocie do bazy, ale popełnił sporo błędów. Źle ustawił urządzenia pomiarowe, m.in. wysokościomierz radiowy wskazywał zbyt niską odległość maszyny od ziemi. - Ten wysokościomierz radiowy ustawiony był na osiem metrów. Przy prędkości śmigłowca 180 lub 90 kilometrów na godzinę, osiem metrów to absolutnie za mało, by wykonać jakikolwiek manewr obronny, który pozwoliłby uniknąć zderzenia z ziemią. Zgodnie z przepisami wysokościomierz powinien być ustawiony na 90 metrów. Ta okoliczność dała nam pewność, że nastąpił błąd. Widząc ekstremalne warunki pilot nie zareagował korygując dane tego urządzenia - tłumaczy Piotr Wójtowicz, szef legnickiej Prokuratury Okręgowej. Z powodu śmierci pilota, który popełnił błędy, prokuratura umorzyła śledztwo. Do wypadku ratunkowego śmigłowca pod Jarostowem doszło 17 lutego 2009 roku. Załoga helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego spieszyła na pomoc poszkodowanym w gigantycznym karambolu na autostradzie A4 na wysokości Budziszowa Wielkiego. Śmigłowiec Mi - 2 rozbił się sto metrów od zabudowań mieszkalnych. W katastrofie zginęli pilot Janusz Cygański i ratownik Czesław Buśko. Ciężko ranny został lekarz Andrzej Nabzdyk. (tom)
reklama
|
reklama
reklama
reklama