Pieszo dookoła Polski |
05.09.2011. Radio Elka, Mateusz Kowalski | ||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() Dziś w południe wrócił do Polkowic, gdzie czekała na niego najbliższa rodzina. 30-latek nie ukrywał radości z osiągniętego celu. - Wszędzie na trasie spotkało mnie coś miłego. Były też niebezpieczne chwile, jak spotkanie z niedźwiedziem w Bieszczadach, trąba powietrzna nad morzem czy zatrucie pokarmowe. Na pewno było ciekawie - mówił tuż po przyjściu. Michał przez cały czas wędrował z plecakiem, w którym miał najpotrzebniejsze rzeczy. Jak wspomina, zdarzało się, że głodował, bo nie miał ze sobą nic do jedzenia. Na trasie odezwała się też kontuzja, która uniemożliwiła mu wyprawę w zeszłym roku. Mimo to nie wyglądał na człowieka, który przeszedł 11 województw. - Mam długą brodę, to jeden z efektów tej wyprawy. A tak poważnie, to starałem się dbać o siebie, uzupełniać witaminy. Były momenty, kiedy czułem się słabo, ale po pewnym czasie znów wracałem do formy - wspomina Michał. Wszystkie wydarzenia pilnie śledziła mama Michała - Marta. Jak przyznała, były chwile, kiedy bała się o swojego syna. - Między czynnościami domowymi i odwiedzinami u rodziny sprawdzałam w Internecie, gdzie jest Michał. Cały czas się bałam tej wyprawy, ale mu nie odradzałam. Wiedziałam, że chce coś zrobić dla siebie, może chciał się dowartościować i poczuć silnym - powiedziała M. Gontaszewska. Michał nie wyklucza, że już niebawem odbędzie kolejną wyprawę. Na razie nie zdradza jeszcze, jakie ma ewentualne plany. - Chciałem pokonać siebie i swoje słabości. Udało się. Zobaczyłem kraj, w którym mieszkam, poznałem wspaniałych ludzi. Teraz na pewno nie będę odpoczywał z nogami do góry. Boję się, że nie będę umiał się przyzwyczaić do normalnego życia - kończy wędrowiec. (mat)
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama