Związki chcą bojkotować, prezes spokojny |
14.09.2011. Radio Elka, Mateusz Kowalski | |||||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() Leszek Hajdacki, przewodniczący ZZPPM w ZG Rudna, przyznaje, że w sposób nieetyczny zbiera się podpisy pod listami poparcia wśród pracowników, ponieważ zaangażował się w to pracodawca. - Robi to poprzez pracowników wysokiego szczebla zarządzania, którzy wzywają swoich podwładnych do gabinetu, kładą przed nimi listy i sugerują, że te listy powinny być podpisane. Oczywiście nie mówi się wprost "podpisz", ale mówi się, że dobrze by było podpisać, więc jest to bezpośrednie wpływanie na to, co się dzieje. Wybory zawsze są świętem demokracji, natomiast w tym przypadku jest to kompromitacja zarządu. Do Rady Nadzorczej KGHM kandydują trzy osoby: 64- letni Lech Jaroń, główny inżynier ds. soli w kopalni Polkowice-Sieroszowice; jego rówieśnik Maciej Łaganowski, główny specjalista ds. postępu technologicznego w głogowskiej hucie oraz 51-letni Paweł Markowski, pracownik biura zarządu. - Kandydatów zgłosiły organizacje techniczne. W przypadku dwóch z nich było to Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Górnictwa. Trzeciego związanego z hutą zgłosiło Stowarzyszenie Inżynierów i Techników Metali Nieżelaznych - mówi Dariusz Wyborski, rzecznik prasowy KGHM Kandydaci nie mają poparcia największych związków zawodowych. Leszek Hajdacki przekonuje, że prywatnie do tych osób nie ma żadnych zastrzeżeń, natomiast uważa, że są to ludzie którzy albo wykorzystują sytuację, albo zostali wskazani przez pracodawcę - po to, żeby nie wnosili sprzeciwów. Ryszard Kurek, wiceprzewodniczący ZZPPM, zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt. - Uważam, że to farsa. Jest trzech kandydatów i są trzy miejsca, więc praktycznie oni już nie muszą głosować nawet na siebie, bo oni automatycznie zostają już wybrani jako przedstawiciele załogi. Członkowie mojego związku zapowiadają, że nie pójdą do wyborów, ale tu frekwencja nie obowiązuje i ci panowie zostaną członkami Rady Nadzorczej. Związkowcy podtrzymują, że jedyne ważne wybory odbyły się w maju i dopóki sądy nie rozwiążą tej sytuacji, nie powinno się podejmować żadnych niepotrzebnych kroków. Górnicy, których próbowaliśmy pytać o opinie, nie chcą się wypowiadać oficjalnie. "Wszyscy wiedzą, jak jest z tymi wyborami" - kwitują. Herbert Wirth, prezes Polskiej Miedzi, nie boi się bojkotu. Przyznaje, że każdy ma wolną wolę i sam decyduje, czy weźmie udział w głosowaniu. Dodaje jednak, że wierzy w skuteczność uzupełniających wyborów do rady nadzorczej. Wirth nie zgadza się też z twierdzeniem związkowców, że nowe wybory są bezprawne, a w radzie powinni zasiąść wybrani kilka miesięcy temu reprezentanci załogi. - Przedstawiciele związków mówią, że zgodnie z ustawą o komercjalizacji dla walnego zgromadzenia wybór kandydatów miał być wiążący. Ja nie jestem prawnikiem, ale kodeks mówi o tym, że w drodze głosowania odbywa się powołanie. Nie było tego głosowania, nie było też uchwały, więc firma ma trzy wakaty w radzie nadzorczej. Ja muszę, jako prezes, doprowadzić do uzupełnienia składu rady. Jeśli wybory okażą się skuteczne, to już prosta droga do zwołania walnego zgromadzenia akcjonariuszy, podczas którego będzie głosowanie nad przyjęciem nowych członków - mówi H. Wirth. Gdyby nowe wybory okazały się jednak nieskuteczne, będzie potrzeba rozpisania kolejnych. Gorzej dla spółki, gdy sąd stwierdzi, że podczas czerwcowego walnego zgromadzenia złamano prawo, nie przyjmując do rady Hajdackiego, Kurka i Czyczerskiego. W to jednak nie wierzy prezes Wirth. (mon,mat)
reklama
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama