Start Rozmowy Elki Tomczak: Nie zdawaliśmy sobie sprawy z powagi sytuacji
Tomczak: Nie zdawaliśmy sobie sprawy z powagi sytuacji |
12.12.2011. Radio Elka, Mateusz Kowalski | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 - Dla nas na początku to była niezła frajda, dopiero potem przyszło zastanowienie - wspomina. - Nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy z powagi sytuacji. Nasi dziadkowie wiedzieli, co to jest wojna. My nie wiedzieliśmy, że czekają nas jakieś obostrzenia. Wręcz przeciwnie, gdy na ulicach pojawiły się transportery opancerzone i uzbrojeni żołnierze, to dla nas była to niezła przygoda. Wychowywaliśmy się przecież na „Czterech pancernych i psie”, każdy marzył, by zobaczyć z bliska karabin i czołg. A tu nagle władza daje nam taką możliwość. To nie było takie przykre i ponure, jakby mogło się wydawać - mówi R. Tomczak. Sytuacja stała się poważniejsza dopiero po kilku dniach, gdy zaczęły dochodzić informacje o zatrzymaniach, przesłuchaniach i strzelaniu do manifestantów. - Po krótkim czasie takiego luzu, przyszedł czas napięcia. Nasi rodzice nagle zaczęli mieć w swoich zakładach pracy jakieś kłopoty. Ktoś był działaczem Solidarności albo znał takiego człowieka, kogoś zabierano na przesłuchania, wyciągano nocą z domu, kogoś internowano. Zaczęły się niepokoje i zdawaliśmy sobie sprawę, że to nie jest takie wesołe. A władza starała się to wszystko tuszować i sprzedać te informacje w sposób łagodny, że po prostu próbuje się zaprowadzić porządek - wyjaśnia historyk. Na początku stanu wojennego w Zagłębiu Miedziowym na szczęście obyło się bez ofiar. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się jednak podczas pacyfikacji kopalni. - Mieszkałem przy ulicy 11 Lutego. Jest stamtąd doskonały widok na jeden z szybów kopalni Rudna. Widziałem kordon wojska, który otaczał kopalnię. Było też widać tę czarną masę górników w roboczych strojach, którzy uciekali przez plac przedszkola w stronę rynku. Ścigały ich nyski i zomowcy, którzy strzelali w powietrze. To była naprawdę paniczna ucieczka tych górników - opowiada Roman Tomczak. Uciekający górnicy byli polewani wodą, potraktowano ich też granatami hukowymi i gazem łzawiącym. Na szczęście nie użyto ostrej amunicji. Pierwsze ofiary stanu wojennego to trzej manifestanci, którzy zostali zastrzeleni przez ZOMO w sierpniu 1982 roku w Lubinie. (mat)
reklama
|
reklama
reklama
reklama