Zlekceważyli swoje obowiązki |
23.01.2012. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Do zdarzenia doszło pod koniec kwietnia ubiegłego roku. 54-letni operator ładowarki zasypywał zbiornik wodny, z którego wydobywano kruszywo. Maszyna pracowała stojąc na skarpie. W pewnym momencie doszło do obsunięcia się zwałów piasku i ciężki sprzęt wjechał do basenu poeksploatacyjnego. Ładowarka szybko zaczęła nabierać wody, po chwili wielotonowa maszyna opadła na dno na głębokość sześciu metrów w odległości zaledwie metra od brzegu. Uwięziony w kabinie operator nie miał szans na wydostanie się z zalanej maszyny. Ładowarkę z nieżyjącym kierowcą wyciągnięto po dwóch godzinach od całego zdarzenia. Biegli wykazali, że bezpośrednią przyczyną zgonu mężczyzny było utonięcie. W tej sprawie zarzuty usłyszeli 63-letni Adam Sz., ówczesny kierownik kopalni oraz 34-letni Rafał K., sztygar zmianowy. - Prace te wykonywane przy użyciu ładowarki nazywane są topieniem piasku. Z uwagi na niestabilność podłoża uważane są one za szczególnie niebezpieczne i muszą być, zgodnie z zakładową instrukcją, wykonywane pod nadzorem osoby dozoru ruchu, która powinna obserwować stabilność skarpy, a w razie dostrzeżenia niebezpieczeństwa wydać polecenie natychmiastowego wycofania maszyny. W dniu wypadku kierownik zakładu, Adam Sz., wydał polecenie topienia piasku, jednak sam nie nadzorował tych prac, nie zlecił też tego zadania innej osobie. O wykonywanych pracach wiedział również pracujący jako sztygar Rafał. K. Także on wiedząc, że jest jedyną osobą dozoru ruchu na zmianie, nie nadzorował prac operatora - mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Dlatego prokurator badający całą sprawę uznał, że obaj funkcyjni pracownicy kopalni będąc osobami odpowiedzialni za bezpieczeństwo i higienę pracy nie dopełnili swoich obowiązków lekceważąc swój nadzór nad pracą wykonywaną przez operatora ładowarki. - Obaj oskarżeni nie nadzorowali tych prac w sposób właściwy. Z uzyskanej opinii biegłego z zakresu medycyny sądowej wynika, iż pokrzywdzony był trzeźwy. Przyczyną jego zgonu było utonięcie. W takim mechanizmie tonący dopiero po około trzech minutach traci przytomność. Wówczas rozpoczyna się proces niedotlenienia mózgu powodujący nieodwracalne zmiany. Następuje to po kolejnych 3 - 5 minutach. Drzwi od kabiny ładowarki były zamknięte. Czas od momentu wjechania maszyny do zbiornika do chwili, kiedy pokrzywdzony zaczął tonąć, mógł wynosić od kilku do nawet kilkunastu minut. Gdyby prace były właściwie nadzorowane, mógł to być zatem okres wystarczający na podjęcie skutecznej akcji ratowniczej - tłumaczy prokurator Łukasiewicz. Obaj oskarżeni nie przyznali się do popełnienia zarzucanego im przestępstwa. Mężczyznom grozi kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. (tom)
reklama
|
reklama
reklama
reklama