Sprawcy zniszczenia mogił staną przed sądem |
19.03.2012. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 To było jedno z najbardziej bulwersujących opinię publiczną zdarzeń. W nocy z 12 na 13 października grupa sprawców zdemolowała ponad 50 nagrobków zmarłych dzieci i osób dorosłych na największym legnickim cmentarzu przy Wrocławskiej. Wandale zniszczyli płyty nagrobne i kamienne wazony, niektóre drewniane krzyże powbijali w ziemię "do góry nogami". Piątka sprawców została zatrzymana przez policjantów dwa miesiące później. To młodzi legniczanie w wieku od 19 do 25 lat, wszyscy byli wcześniej już karani za liczne przestępstwa, m.in. rozboje, pobicia, włamania i kradzieże. - Prokurator postawił zarzut znieważenia miejsca pochówku 54 zmarłych osób. Przesłuchani w charakterze podejrzanych mężczyźni ci, w początkowej fazie postępowania przyznali się do zarzucanych im czynów, ale nie wszyscy. Zrobili to trzej z nich, złożyli wyjaśnienia, jeden z nich nawet wziął udział w wizji lokalnej wskazując przebieg całego zdarzenia. Natomiast w końcowej fazie postępowania wszyscy złożyli wyjaśnienia, w których nie przyznali się już do popełnienia przestępstwa i wzięcia w nim udziału. Nie potrafili wytłumaczyć powodów swojego zachowania, generalnie zrzucili to na karb nadużycia tego dnia alkoholu - mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik legnickiej Prokuratury Okręgowej. Jak ustalono, dwóch ze sprawców tego dnia opuściło zakład karny i z pozostałą trójką swoich kolegów postanowili to uczcić pijąc alkohol. W czasie libacji alkoholowej, jeden z nich zapragnął odwiedzić grób swojego ojca. Wszyscy poszli więc na cmentarz przy Wrocławskiej. Dalszy ciąg zdarzeń już znamy. - Niektórzy członkowie rodzin tych zmarłych osób, których pochówki zostały uszkodzone, nie wniosły żadnych materialnych pretensji. Natomiast w tych przypadkach, w których udało nam się ustalić, na jaką kwotę grób został uszkodzony, oprócz zarzutu znieważenia miejsca pochówku zmarłego, postawiono również zarzut zniszczenia mienia i tutaj mamy odpowiedzialność karną w wymiarze do pięciu lat pozbawienia wolności. A zatem tym mężczyznom, którzy odpowiadają w warunkach recydywy, grozi kara 7 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności - dodaje prokurator Łukasiewicz. (tom)
reklama
|
reklama
reklama
reklama