Jeden wielki przekręt |
22.01.2013. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | |||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Planowana chińska fabryka montowania komputerów w Nowej Wsi Legnickiej miała być zbawieniem dla kilkudziesięciu osób bezrobotnych z gminy Legnickie Pole. Niestety bardzo szybko okazało się, że cała inwestycja to mrzonki. Choć na początku wszystko szło zgodnie z planem. Stanęła wielkopowierzchniowa hala produkcyjna. Ale we wrześniu 2008r. pojawiły się pierwsze problemy z płatnościami dla podwykonawców. Główny oskarżony w całej sprawie, 51-letni Filip S., który był prezesem trzech firm tworzących konsorcjum, zapewniał podwykonawców o dobrej kondycji finansowej spółki, mimo iż już wtedy doskonale wiedział, że produkcja komputerów nigdy nie ruszy. - Prace były przygotowane do tego stopnia, że gotowa była serwerownia komputerowa, czyli serce całej inwestycji. Jednak w 2009 roku nastąpił zupełny krach finansowy tego konsorcjum. W Belgii została zgłoszona upadłość spółki - matki, co pociągnęło za sobą pogorszenie sytuacji finansowej zależnych spółek. Co ciekawe, w przeddzień upadłości belgijskiej firmy, jedna z firm budowlanych dostała jeszcze intratne zlecenie wartości kilkuset tysięcy złotych. To pokazuje, że rękoma podwykonawców chciano doprowadzić do zamknięcia inwestycji w Nowej Wsi Legnickiej - mówi Marcin Kucharski z Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Lista poszkodowanych firm i spółek budowlanych jest bardzo długa. Jedna z najbardziej pokrzywdzonych firm straciła 4,7 mln zł, dwie inne po 2 mln, dwie kolejne po półtora miliona złotych. Belgijskie konsorcjum oszukało podwykonawców na łączną kwotę sięgającą prawie 20 mln zł. - Jeżeli wszystkie pieniądze pozyskane z kredytu zostałyby przeznaczono na halę Lenovo, to ta inwestycja na pewno by powstała. Belgowie potraktowali to wszystko jak jeden, wielki worek i pieniądze obracane były w sposób taki bałaganiarski. Bo te pieniądze z kredytu na budowę hali wspomagały budowę innych przedsięwzięć, np. w Piotrkowie Trybunalskim i innych miasach. Jeżeli była potrzeba, te pieniądze trafiały właśnie na te zadania wbrew zapisom umowy z bankiem - uzupełnia prokurator Kucharski. Filip S. nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Grozi mu do 10 lat pozbawienia wolności. Na ławie oskarżonych zasiądą także 45-letni Bart De S. i 52-letni Marc C., którym grozi do 2 lat więzienia. (tom)
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama