Logistycznie trudny proces |
02.08.2013. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Proces jest specyficzny nie tylko z powodu ciężaru gatunkowego tej sprawy, ale także pod względem organizacyjnym i logistycznym. Sąd musi bowiem przesłuchać kilkudziesięciu poszkodowanych obywateli Rumunii, którzy padli ofiarą swoich rodaków i przez siedem lat byli zmuszani do niewolniczej pracy. Na ostatniej rozprawie sąd zaplanował pierwsze przesłuchania poszkodowanych, ale żaden z nich się nie stawił. Okazuje się bowiem, że wielu z nich z powodów materialnych nie może przybyć do Polski. Drudzy najzwyczajniej nie odebrali wezwań do stawienia się na rozprawę, a jeszcze inni nie chcą wracać do kraju, który kojarzy im się bardzo źle. Sąd ma teraz kilka możliwości: zleci rumuńskiemu sądowi przesłuchanie poszkodowanych, zorganizuje telekonferencję, jeśli oczywiście będzie taka techniczna możliwość lub polscy sędziowie pojadą Rumunii i na miejscu poprowadzą rozprawę. Główni oskarżeni w procesie to 36-letni Rumun Nikolae L., jego żona 30-letnia Polka Kamila L. i brat Nikolae - 32-letni Ioan L. Cała trójka zwerbowała 28 obywateli Rumunii, w tym czworo małoletnich, do pracy. Na początku deklarowali im godziwą zapłatę i komfortowe warunki bytowe. - Na miejscu okazało się, że były to pokoje od kilku do kilkunastoosobowych, kobiety w różnym wieku musiały mieszkać z innymi mężczyznami w tych samych pokojach, w budynku, w którym mieszkali w ogóle nie było ciepłej wody, wstawali codziennie o 3, 4 rano, jeździli na bazary, gdzie handlowali butami. Pokrzywdzeni pracowali po kilkanaście godzin dziennie. Potem wracali do Ścinawy, musieli sami przygotowywać sobie posiłki, odebrano im dokumenty osobiste, ograniczano możliwość swobodnego wychodzenia z posesji, zabroniono jakichkolwiek kontaktów z osobami z zewnątrz - przypomina Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Cała sprawa wyszła na jaw po ucieczce dwóch Rumunów, których zatrzymano na dworcu kolejowym w Krakowie. Wtedy wyznali, co tak naprawdę wydarzyło się w Ścinawie. Oskarżeni odpowiadają przed legnickim sądem za handel ludźmi. Grozi im za to od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. (tom)
reklama
|
reklama
reklama
reklama