Straż nie tylko gasi, ale także wystawia rachunki |
05.03.2014. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 A chodzi głównie o wielkopowierzchniowe markety na terenie Legnicy. Zainstalowane tam czujki przeciwpożarowe reagują na każde zadymienie. Wystarczy, że np. pracownicy marketu wyjdą na korytarz lub toalety zapalić papierosa, by rozprzestrzeniający się dym uruchomił sygnał, który już mobilizuje do akcji legnickich strażaków. Pół biedy jeśli ochrona sklepu w porę uprzedzi dyżurnego na stanowisku kierowania, że to fałszywy alarm. Gorzej, gdy strażacy zdążą już wyjechać na miejsce. - To jest duży problem, z którym staramy sobie jakoś poradzić. Dzisiaj mamy trzech operatorów, którzy udzielają usługi podłączenia innych obiektów do naszego systemu monitoringu. Takich placówek handlowych czy instytucji mamy w mieście 30. W tamtym roku z systemu monitoringu mieliśmy 80 wezwań, w tym roku jest ich już 11. Nieuzasadnionych zgłoszeń jest na tyle dużo, że musieliśmy podjąć działania w kierunku egzekwowania w sposób finansowy tych zdarzeń, które naszym zdaniem były nieuzasadnione wywołane brakiem należytego sprawowania nadzoru przez firmy odpowiadające za bezpieczeństwo w dużych marketach - mówi Adam Konieczny, komendant miejski PSP w Legnicy. Jeden wyjazd jednostek straży pożarnej do ewentualnej akcji gaśniczej to wydatek od 3,2 do 3,7 tys. zł. - To są zbyt duże koszty i nie możemy sobie pozwolić na ich stratę. Za nieuzasadnione wezwania obciążani są przez nas operatorzy systemów kompatybilnych z naszym. Natomiast to operatorzy później mogą dochodzić swoich roszczeń wobec placówek handlowych czy instytucji, w których doszło do podejrzeń o pożarze. Jako komendant jestem odpowiedzialny nie tylko za bezpieczeństwo mieszkańców, ale także za finanse swojej jednostki. Kilkanaście tysięcy rocznie, które z takich powodów nam ucieka, jest sporym uszczerbkiem dla naszego budżetu - tłumaczy szef legnickiej straży pożarnej.
reklama
|
reklama
reklama
reklama