Start
Rozmowy Elki
Pulwer: Kolorowe fotografie wiernie oddają klimat tamtych czasów


Pulwer: Kolorowe fotografie wiernie oddają klimat tamtych czasów |
19.05.2014. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: ![]() - Jest pan autorem opracowania graficznego poszczególnych zdjęć, które zostały wykorzystane na tej wystawie. Dyrektor "Wzgórza" mówił, że im prostsza wystawa do zrobienia, tym okazuje się potem bardziej skomplikowana. Tak było podobno w przypadku tej ekspozycji. - Rzeczywiście. Przy takiej wystawie, jak ta, która ma spełniać rolę edukacyjną, trzeba skupić się na zawartości merytorycznej. Problem z taką wystawą jest taki, że należy bardzo starannie zweryfikować materiał, który się prezentuje. Mnóstwo zdjęć, na które natrafiłem, było podpisywanych błędnie, trzeba było to wyprostować i opatrzeć odpowiednim komentarzem historycznym. Wiele informacji trzeba było zmienić na prawdziwą lub domniemaną prawdziwą. Czarno-białe zdjęcia w oryginale zostały pokolorowane, musiałem znaleźć odpowiednie barwy, by wiernie oddać realia tamtych czasów. Kilka godzin spędziłem, by na przykład ustalić jakiego koloru miały daszki słupów ogłoszeniowych na ulicach Warszawy w 1944r. To są być może błahe sprawy i mało istotny element dla przeciętnego odbiorcy tej wystawy, ale takie problemy trzeba było rozwiązać. Mnóstwo drobiazgów składa się na całość i może dlatego takie najprostsze rzeczy były najbardziej skomplikowane. - Jak dzisiaj kolorujemy filmowe ujęcia z Powstania Warszawskiego, tak możemy ubarwiać dostępne zdjęcia z walk na wszystkich frontach II wojny światowej, oddając klimat i ducha tamtych straszliwych czasów. - Sam byłem bardzo zdziwiony, że ktoś zaczął kolorować Powstanie Warszawskie, zwłaszcza, że ja też miałem problemy ze znalezieniem odpowiednich kolorów. Wspomnę także o umundurowaniu powstańczym. To była olbrzymia mieszanka mundurów, bo to były mundury zdobyczne, te przechowywane od '39 roku i mundury z zrzutów, powstańcy potrafili być przedziwnie ubrani. Czy mi się to udało? Wierzę, że tak, próbowałem to zrobić zgodnie z rzeczywistością. Ale zdaję sobie sprawę, że pewnie gdzieś są błędy. - Bardziej pomocnym źródłem dla pana były przepastne zasoby Internetu czy jednak tradycjna forma papierowa książek, podręczników i publikacji historycznych? - W takim przedsięwzięciu korzysta się ze wszystkich źródeł. Mieliśmy bardzo mało czasu na przygotowanie tej wystawy, więc każde źródło musieliśmy bardzo szybko weryfikować. Archiwa polskie, amerykańskie, brytyjskie... - I podobno na japońskie serwery też musiał pan zaglądnąć? - Tak, bo inaczej zdjęcia lotników japońskich są praktycznie nie do zdobycia, jakby pominięto ich udział w wojnie. Czasami wręcz intuicyjnie odnajdowałem interesujące mnie zdjęcia. Chodziło o to, żeby oddać choćby w przybliżeniu specyfikę tego, co ci ludzie tam przeżywali i w jakiej scenerii toczyły się pokazane bitwy. Próbowałem oddać pogodę, temperaturę, porę roku, bo co innego Ardeny, gdzie było bardzo zimno, a co innego wojna na Pacyfiku, gdzie było wilgotno i gorąco. Na tej wystawie najważniejsze są zdjęcia i filmy. Mam nadzieję, że młodzi ludzie nie przerażą się natłokiem tej wiedzy, zależy nam, żeby odbiorca nie był zmęczony zwiedzaniem tej ekspozycji.
reklama
|
reklama
reklama
reklama