Zygmunt GrocholskiMalarz z Przemkowa |
24.07.2017. Radio Elka, Iwona Konecka | |||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 W domu wszędzie są obrazy i pędzle. Mnóstwo pędzli. - Nazywam się Zygmunt Grocholski, tak jak się podpisuje na obrazach. Jestem z Przemkowa i tu się wychowałem - zaczyna opowieść - Ja tego nie pamiętam, ale dziadkowie mi opowiadali, że już jako dziecko potrafiłem z ołówkiem w ręku na książkach tworzyć jakieś maszyny do mielenia kamieni i inne cuda - śmieje się. Urodził się w rodzinie dziedzicznie obciążonej zdolnościami plastycznymi. Babcia malowała, jej wujek malował, od strony ojca talent wykazywał pradziadek. - Podobno było tak, że się śmiali z pradziadka, bo co to za chłop, który nic nie robi tylko rysuje - mówi malarz. Pierwszą pracą Zygmunta Grocholskiego była działalność artystyczna. - Jeszcze w czasach dawnej komuny śmiali się, że byłem pierwszym prywaciarzem. Kiedyś nie można było inaczej sprzedawać obrazów. Założyłem działalność, tak trzeba było zrobić, i płaciłem podatki, ZUS-y i inne sprawy. Przez 5, może 6 lat z powodzeniem żyłem z tego. Później był jakiś krach, ludzie czymś innym zaczęli się zachwycać, nie malarstwem. Stało się tak, że musiałem pójść do telekomunikacji, co w sumie mile wspominam. Tam ktoś zauważył, że maluję i zrobili mnie takim nadwornym malarzem. Dyrekcja była w Poznaniu i Poznań chciał się szczycić, ze ma kogoś z malarzy. Stworzył grupę plastyków i często z tego korzystałem wyjeżdżając na plenery z takimi wielkimi sławami polskiego malarstwa, jak profesor Lewdorowicz albo profesor Andrzej Samulowski - opowiada. Na obrazach malarza z Przemkowa często można zobaczyć kobiety. - Uwielbiam je malować - przyznaje - Może to dlatego, że cały czas mnie otaczają kobiety. Mam dwie córy, żonę, mieszka też z nami mama. Poza tym uwielbiam malować wszystko. Żeby zarabiać na życie, to połączyłem pasję z pracą, trzeba patrzeć na klienta. Żeby utrzymać się na powierzchni trzeba malować wszystko od sceny batalistycznej, poprzez portret, kwiaty i przysłowiową sielską wioskę. Są jeszcze ikony i to od wielu lat. Nie przynoszą malarzowi żadnego zysku. Mimo to, nadal je tworzy. - To ukłon w stronę Boga. Ostatnio kolega mi powiedział, Bóg ci farb i pędzli nie kupuje, ale to nie o to chodzi. Tak kiedyś sobie to wytłumaczyłem, tworzę te ikony, żeby zrehabilitować się w oczach Boga. Moja babcia też często opowiadała o cerkwi i zacząłem czytać na ten temat i coś mnie do tego pchnęło - mówi. W trakcie rozmowy w tle leci mocna rockowa muzyka, choć twórczość Zygmunta Grocholskiego pokazywana jest w teledyskach hip-hopowych, m.in. rapera Szada i grupy Inni. - Czemu nie? Zawsze byłem przychylny muzykom, bo sam też w młodości grałem w zespole, tylko że mocno rockowym. Przystaję na takie propozycje. Też często słucham muzyki podczas malowania. Nikt mi wtedy nie przeszkadza i mogę się skupić się na pracy - przyznaje. Zygmunt Grocholski maluje przy oknie. Ma widok na ogród. To jego druga pasja, choć jakby się przyjrzeć, jest to kolejny obraz tylko, że stworzony z roślin.
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama