Natalia Czerwonka wspomina występ na igrzyskachWpadła na chwilę do Lubina |
| 28.02.2018. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | |||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: ZIO w Pjongczangu przeszły już do historii. Do rodzinnego Lubina powróciła łyżwiarka szybka, Natalia Czerwonka. Srebrna medalistka z poprzednich igrzysk w Soczi, tym razem medalu nie zdobyła, ale i tak może być zadowolona ze swoich występów w Korei Południowej. W biegu na 1500 metrów lubińska panczenistka zajęła dziewiąte miejsce będąc najlepszą wśród Polek. W kolejnym swoim starcie na dystansie 1000 metrów, Natalia była dwunasta. Kibice liczyli na medal w drużynówce, ale niestety Polki odpadły z walki o najwyższe cele i ostatecznie musiały zadowolić się siódmym miejscem w ośmiozespołowej stawce. Dziś Natalia jest już w rodzinnym Lubinie i specjalnie dla naszego radia opowiedziała 667 70 70 60 o swoich przeżyciach w Pjongczangu. - Emocje sportowe już opadły. Były to trzecie moje igrzyska w zawodowej karierze. Na pewno nie było łatwo, myślę, że poradziłam sobie z presją i udźwignęłam ciężar odpowiedzialności. Szkoda tylko, że nie udało się zdobyć żadnego medalu. Dla mnie osobiście były to najcięższe igrzyska. Najbardziej przeżyła ten nieudany start w pierwszym biegu drużynowym, gdzie walczyłyśmy o awans do półfinału. Najstarsza i najbardziej doświadczona zawodniczka odpadła i gdyby nie to, na pewno byśmy awansowały do wielkiej czwórki, bo mój czas i czas Luizy dawał ten awans. To najbardziej bolało. Udział w drużynie to niesamowity stres. Zawsze powtarzam, że wolę osobiście startować indywidualnie, bo jeśli coś nie pójdzie po myśli, to biorę to na siebie i sama jestem za to odpowiedzialna, a w drużynówce odpowiedzialność za wynik przekłada się już na kilka osób, na pozostałe zawodniczki i sztab trenerski - mówi Natalia Czerwonka. Pocieszeniem dla lubinianki jest to, że indywidualnie była jednak lepsza od swoich koleżanek. - Na pewno mnie to cieszy, ponieważ pokazałam, że mój styl treningu, a więc dużo jazdy na rowerze, na rolkach, starty na krótkim torze - to wszystko się sprawdza. Najgorzej to zamknąć się w starych schematach treningowych, które funkcjonowały 20 lat temu. Dzisiaj trenerzy i zawodnicy muszą uczyć się nowych rzeczy, poznawać nowoczesne metody szkolenia. Szkoda, że indywidualnie trochę zabrakło mi do tej ósemki, co dałoby mi na pewno większą satysfakcję, ale jestem dziewiątą zawodniczką w świecie, więc to był przyzwoity wynik. Cieszę się z tego miejsca i na pewno będę próbowała je poprawić - mówi lubinianka. Po powrocie z Pjongczangu na lotnisku łyżwiarki szybkie witały tylko rodziny zawodniczek. Kibiców zabrakło. - Było mi trochę przykro z tego powodu, bo po dwóch wcześniejszych igrzyskach z Vancouver i Soczi, gdzie zdobyłyśmy medale, była ogromna feta i wielkie powitanie. W Lubinie także powitano mnie wtedy z wielką pompą. Cóż, takie jest życie i taki jest sport. Wszystko trzeba przeżyć w swojej karierze. Wzloty i upadki, radość i łzy - dodaje panczenistka. Gdy cztery lata temu lubinianka powracała z Rosji do domu ze srebrnym medalem na szyi, telefony z gratulacjami sie urywały. Po Pjongczangu nikt nie zadzwonił. - Jestem w Lubinie dopiero dwa dni, dajmy jeszcze szansę - uśmiecha się łyżwiarka. - A tak na poważnie, to najważniejsza jest rodzina, to w niej mam oparcie i to na rodzinę zawsze można liczyć. Powitali mnie moi przyjaciele i znajomi, dostałam mnóstwo wsparcia i pozytywnych komentarzy na portalu społecznościowym. To daje mi wiarę w ludzi i poczucie, że to, co robię jest ważne nie tylko dla mnie.
reklama
reklama
reklama
| |||||||||||||||||||||||
reklama
reklama
reklama
















667 70 70 60


