Są zarzuty za prowadzenie wysypiska przy DobrzejowskiejOdpowiedzą za pożary i zanieczyszczenia środowiska? |
18.03.2019. Radio Elka, Marzena Machniak | ||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 W maju 2017 roku na składowisku odpadów przy Dobrzejowskiej w Legnicy wybuchł pożar, który objął 40 arów powierzchni, a jego kubatura wyniosła 10 tys. metrów sześciennych. Z ogniem walczyło kilkanaście jednostek straży pożarnej. Sprawie zaczęły przyglądać się różne jednostki odpowiedzialne za ochronę środowiska. Jak się okazało, okoliczni mieszkańcy i przedsiębiorcy obserwowali tam częste tlenie się ognia przed majowym pożarem oraz po nim. Sprawą zajęła się legnicka prokuratura. Zarzuty usłyszały dwie osoby Ewa G. i Tomasz G. prowadzący to składowisko. - To są zarzuty popełnienia przestępstwa nieodpowiedniego postępowania z odpadami , zniszczeń w świecie roślinnym i w środowisku w znacznych rozmiarach a także nieumyślne sprowadzenie w maju 2017 zdarzenia powszechnie niebezpiecznego w postaci pożaru tego składowiska skutkiem czego było także rozprzestrzenianie się dużej ilości trujących pyłów - mówi Lidia Tkaczyszyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Dopiero w toku śledztwa okazało się, że przedsiębiorstwo miało prawo tylko zbierać odpady i je przetwarzać, a nie magazynować. Udowodniono wiele nieprawidłowości. - Ta instalacja która miała funkcjonować i służyć do przetwarzania odpadów ogóle nie została przez nadzór budowlany odebrana, czyli tej gospodarki przetwarzania miało tam w ogóle nie być. Podejrzani, którzy kierowali całymi pracami tej spółki gromadzili te odpady w sposób nieselektywny z naruszeniem wszelkich przepisów o bezpieczeństwie przeciwpożarowym. Były to zarówno odpady komunalne, niebezpieczne jak i inne - informuje Lidia Tkaczyszyn. Zdaniem specjalistów od ochrony środowiska takie prowadzenie składowiska doprowadziło do do obniżenia jakości gleby, wód powierzchniowych i zatrucia powietrza. Narażano tym samym ludzi na negatywne skutki zdrowotne. Oboje oskarżonych nie przyznaje się do winy. Grozi im po 5 lat pozbawienia wolności. O ich losie zdecyduje teraz sąd.
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama