Zarabiali pieniądze na odpadach nie dbając o przepisyWłaściciele firmy śmieciowej oskarżeni |
09.07.2019. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | ||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 W maju 2017r. na wysypisku odpadów przy Dobrzejowskiej doszło do bardzo groźnego pożaru. Wcześniej dochodziło tam do innych, mniejszych pożarów. Składowiskiem zarządzała spółka Eko Solar, należąca do Ewy i Tomasza G. Po dwóch latach prowadzonego śledztwa prokuratura postawiła obojgu zarzuty nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa. Śledczy stwierdzili bowiem, że wysypisko odpadów nie było prowadzone należycie z zachowaniem wszelkich przepisów bezpieczeństwa i ochrony środowiska. - Jak wynika z ustaleń, spółka uzyskała pozwolenie na zbieranie i przetwarzanie odpadów komunalnych, innych niż niebezpieczne i odpadów niebezpiecznych. W tym celu na tym terenie miała zostać wybudowana hala przeróbcza, w której miała mieścić się produkcja bloczków betonowych, magazyn odpadów z przeładunkiem, załadunkiem, sortowaniem surowców wtórnych oraz zbiórka, transport i odzysk odpadów budowlanych i surowców wtórnych. Oskarżeni nie wybudowali ani takiego obiektu, ani niezbędnej do prowadzenia tego rodzaju działalności gospodarczej wewnętrznej instalacji kanalizacyjnej umożliwiającej zbieranie zanieczyszczonych odpadami wód opadowych i roztopowych. Wykonali jedynie bez pozwolenia na budowę prowizoryczną instalację do sortowania odpadów. Wykorzystując tę instalację sortowali odpady odzyskując różne surowce, które następnie sprzedawali. Duża część jednak z odpadów, której podczas sortowania nie wykorzystano, zalegała w pryzmach na składowisku w warunkach oraz w sposób niezgodny z obowiązującymi w tym zakresie przepisami - mówi Lidia Tkaczyszyn, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy. Zalegające odpady powinny trafić do spalarni lub innych składowisk odpadów, które posiadały zezwolenie na ich składowanie. Tymczasem oskarżeni zaczęli pozbywać się ich inicjując kontrolowane spalanie w różnych miejscach składowiska, z których unoszący się dym stał się widoczny i wyczuwalny w okolicy. - Dowody zgromadzone w śledztwie przemawiają za tym, że podpaleń składowiska dokonywali zatrudnieni w nim pracownicy, których personalnie nie ustalono. Proceder ten odbywał się w dni wolne od pracy lub poza normalnymi godzinami pracy okolicznych zakładów pracy. Proces spalania powierzchownego odpadów odbywał się wbrew przepisom, poza instalacjami spalania. Takiemu wadliwemu termicznemu przetwarzaniu odpadów towarzyszyła emisja toksycznych produktów spalania, zadymienie i charakterystyczny odór - dodaj prokurator Tkaczyszyn. Biegły z zakresu pożarnictwa jednoznacznie ocenił, że cały teren był nieuporządkowanym wysypiskiem śmieci a nie profesjonalnym składowiskiem i zakładem przetwarzania odpadów. Ekspertyzy potwierdziły, że w glebie znajdowały się trujące substancje chemiczne, które w wyniku ostatniego pożaru i tych kontrolowanych ognisk, mogły wydostawać się do atmosfery. Ewie i Tomaszowi G. grozi kara od 3 miesięcy do lat 5 pozbawienia wolności.
reklama
|
reklama
reklama
reklama