Trzeba nadrobić stratySalony urody wracają do pracy |
18.05.2020. Radio Elka, Kasia Rososzko | |||||||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Przypomnijmy, że branża beauty została całkowicie sparaliżowana na początku kwietnia. To wtedy zapadła decyzja rządzących o zamknięciu wszystkich salonów urody w związku z szerzącą się epidemią koronawirusa. Wiele z salonów, ze względów bezpieczeństwa, decyzję o zamknięciu podjęło już jednak wcześniej. Jak mówią nasze rozmówczynie, sytuacja była bardzo trudna. - Były to długie tygodnie czekania. Nie wiedzieliśmy co będzie dalej, czy i kiedy wrócimy do pracy - twierdzą zgodnie. Dziś sytuacja powoli wraca do normy. - Bardzo się cieszę, ze wróciłam do pracy. To były ciężkie tygodnie. Klientki też się niecierpliwiły. Wiadomo, że jak się nie pracuje to się nie zarabia, więc było to moje „być albo nie być”. Państwo pomogło, ale i tak trzeba nadrobić straty. Mam nadzieję, ze wszystko wróci do normy. Dużo pań już dzwoni i umawia się na wizyty - mówi Joanna Jankowska, właścicielka salonu kosmetycznego Nails Joannet w Polkowicach. Choć drzwi od salonów były zamknięte, pracownicy nie marnowali czasu. Panie z salonu urody „Elite” poświęciły go na poprawę swoich umiejętności. - Jeśli chodzi o te minione 2 miesiące, to nie siedziałyśmy bezczynnie, ale doszkalałyśmy się online. Cały czas jednak czekałyśmy na dobre wieści. Zarówno my, jak i nasze klientki nie mogłyśmy się doczekać wizyt. Cały czas śledziłyśmy decyzje rządu w tej sprawie. Dziś już wiemy, że możemy pracować, więc ruszamy pełną parą. W pierwszej kolejności przyjmujemy te panie, które miały umówione wizyty wcześniej. Mamy już grafik na najbliższe tygodnie - mówi Marta Wieczorkowska z salonu Elite. Osoby, które zamierzają odwiedzić w najbliższym czasie salony piękności, będą musiały liczyć się nie tylko z długim czasem oczekiwania na wizytę, ale i z nowymi zasadami bezpieczeństwa. - Dezynfekcja przede wszystkim. Ja, jako kosmetyczka muszę mieć dodatkowo przyłbice, maseczkę, rękawice i fartuch. Poza tym, między mną a klientką zamontowana jest pleksa. Wszystkie klientki muszą mieć też maseczki - mówi Joanna Jankowska. - Wszystko teraz musi być jednorazowe, ale dla nas to żadne zaskoczenie, bo to zawsze obowiązywało. Nową rzeczą jest to, że mamy wyłączoną z użytku tzw. poczekalnię, musimy wietrzyć pomieszczenia po każdej klientce i dezynfekować fotele - dodaje M. Wieczorkowska. Nie wszyscy jednak są spokojni o swoją przyszłość. Są i tacy, którzy boją się, że nie udźwigną kryzysu. - Kilka miesięcy przed epidemią otworzyłam salon i nie zdążyłam się rozkręcić, a już za chwilę trzeba było go zamykać. Choć nie zarabiałam, trzeba było płacić czynsz i raty kredytu. Teraz klientek jest niewiele. Nie wiem co będzie - mówi jedna z polkowickich kosmetyczek, która chce pozostać anonimowa.
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama