Kryminalna zagadka wciąż pozostaje niewyjaśnionaDziewczyna ze zdjęcia nie jest zaginioną Moniką Bielawską |
09.09.2020. Radio Elka, Tomek Jóźwiak | |||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 To mogła być przełomowa chwila w rozwiązaniu zagadki z przeszłości. Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu mieszkająca na stałe w Stanach Zjednoczonych młoda kobieta podejrzewała, że jest zaginioną w 1994r. dziewczynką. Dowiedziała się bowiem, że została adoptowana i gdy zaczęła szukać swoich prawdziwych rodziców, ślady zaprowadziły ją do Legnicy. O pomoc poprosiła Interpol, a ten skontaktował się z policją w Legnicy. Kluczowe miały okazać się wyniki badań DNA. Specjaliści pobrali więc materiał genetyczny od Amerykanki i od członków najbliższej rodziny zaginionej Moniki Bielawskiej. Niestety. Dzisiaj poinformowano, że Amerykanka nie jest poszukiwaną od lat Moniką Bielawską. - W związku z prowadzonymi poszukiwaniami zaginionej w dniu 16 lipca 1994 r. małoletniej i zgłoszeniem się kobiety, która twierdziła, że być może jest osobą zaginioną z Legnicy, policjanci KMP w Legnicy przeprowadzili działania i czynności, które nie dały podstaw do stwierdzenia, że jest to zaginiona sprzed 26 lat. Obecnie funkcjonariusze nadal prowadzą poszukiwania zaginionej Moniki Bielawskiej - czytamy w komunikacie zespołu prasowego Komendy Miejskiej Policji w Legnicy. Rodzinie pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś dowiedzą się prawdy. To była jedna z najbardziej dramatycznych historii kryminalnych współczesnej Legnicy. W lipcu 1994r. Robert Bielawski uprowadził swoją 2-letnią wówczas córkę Monikę, by sprzedać ją przygodnie poznanym ludziom. Choć ojciec dziecka podawał różne wersje tamtego zdarzenia, prokuratura nie miała najmniejszej wątpliwości, że tak właśnie się stało. Po porwaniu Bielawski zbiegł z kraju. Odnaleziono go cztery lata później na terenie Austrii. Na rozpoczęcie procesu czekał w areszcie. Po upływie tymczasowego zatrzymania, Bielawski wyszedł na wolność i ponownie uciekł z Polski. Organy ścigania wysłały za nim międzynarodowy list gończy. Po kilku latach sam zgłosił się na policję, a sąd wydał mu żelazny list gwarantujący mu pozostanie na wolności i odpowiadanie przed sądem z wolnej stopy. Proces oskarżonego ojca, o uprowadzenie i sprzedaż własnego dziecka, rozpoczął się w 2008r. Sąd Okręgowy w Legnicy skazał Bielawskiego na karę 15 lat więzienia. Wrocławski Sąd Apelacyjny podtrzymał orzeczenie sądu niższej instancji. Do czasu uprawomocnienia się wyroku skazany ojciec Moniki mógł pozostawać na wolności. Gwarantował mu to bowiem wydany wcześniej list żelazny. Gdy wyrok nabrał mocy, Robert Bielawski "rozpłynął się w powietrzu". Policja w całej Europie szukała go od 2009r. Mężczyzna został zatrzymany ponownie na terenie Austrii we wrześniu 2013 r. Sąd zezwolił na publikację wizerunku i danych osobowych skazanego ojca Moniki.
reklama
reklama
|
reklama
reklama
reklama