Dolnośląska Fabryka Instrumentów Lutniczych w LubinieWspomnienie niezapomnianych czasów |
23.11.2024. Radio Elka, Iwona Mierzwiak | ||||||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 Pani Krystyna Denis, która w Defilu przepracowała 30 lat, mówi z sentymentem o tamtych latach. - Bardzo fajnie, efektywnie. Pracowałam niemal na wszystkich stanowiskach - na zabawkach i na gitarach. Byłam zadowolona. Podobne wspomnienia ma pani Janina Węgrzyn. - Było fajnie, wszystko funkcjonowało. Lubin naprawdę był taki samowystarczalny. Pan Adam Filiciński, który pracował w fabryce od 1954 do 1960 roku, także podkreśla jej znaczenie dla miasta. - To był jeden z największych zakładów w Lubinie. Prawie wszyscy lubinianie tam pracowali - około 1100 ludzi. Zakład, oprócz mleczarni, był źródłem dochodu w mieście. Ludzie mieli pracę i swoje zarobki. Codziennie o 7. wyła syrena zakładu - to był znak, że czas przekroczyć próg fabryki i rozpocząć dzień. Fajnie było. Również pani Barbara Lewicka wspomina tamten czas z ciepłem. - Pracowałam tam tylko 17 lat, ale mile to wspominam. Niestety czasy się zmieniły, zakład zamknęli, a moje życie potoczyło się inaczej. Musiałam zrezygnować. Od dekady spotkania byłych pracowników Defil-u organizuje Agata Bończak, obecna dyrektor Ogrodu Zoologicznego w Lubinie. Wcześniej odbywały się one w Galerii Zamkowej na Wzgórzu Zamkowym. W tym roku wydarzenie wzbogacono specjalną wystawą. - Wszystkie gitary, które pokazujemy w tym roku, zostały wyprodukowane w Defil-u. Są to eksponaty wypożyczone z Muzeum Historycznego w Lubinie. W tym roku odbyła się też wystawa tych gitar w Galerii Pałacyk i specjalnie na okoliczność dzisiejszego spotkania Muzeum te gitary nam wypożyczyło - mówiła Agata Bończak. Nie zabrakło również kapeli lutniczej. Krzysztof Węgrzyn, były pracownik fabryki, artysta i lutnik, opowiada o historii zespołu. - Mamy taką tradycję, że gramy jako kapela związana z byłymi pracownikami Defilu. W latach 70., po skończeniu technikum lutniczego na Podhalu - jedynej takiej szkoły w Polsce - grupa górali przyjechała do Lubina. Zostaliśmy wezwani przez dyrekcję, ponieważ brakowało lutników, a instrumenty trzeba było produkować. Na Podhalu nie było dla nas pracy, więc osiedliliśmy się w Lubinie. Po zamknięciu fabryki każdy z nas otworzył własną pracownię, ale nadal razem muzykujemy. Przyjechaliśmy tu jako dwudziestolatkowie, a dziś, mając po 70 lat, wciąż gramy, głównie melodie góralskie. Po fabryce pozostał dziś tylko budynek. Defil, choć od lat nie istnieje, nadal żyje w pamięci swoich pracowników i w instrumentach, które przetrwały próbę czasu. To nie tylko część historii Lubina, ale także fragment polskiego dziedzictwa muzycznego.
reklama
|
reklama
reklama
reklama