Najemca kontra spółdzielniaNajemca kontra spółdzielnia |
09.11.2011. Radio Elka, Monika Kaczmarska-Banaszak | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: Katarzyna Krakowska-Zimnica dwa lata temu wynajęła od spółdzielni "Nasza Chata" lokal na okres dziesięciu lat. Pomieszczenia znajdują się przy ul. Odrodzenia, w podpiwniczeniu, a to powoduje, że przy większych deszczach lokal jest zalewany. - Zalewało nam sprzęt, routery. My przychodzimy, a tu zalany lokal. Pracownicy brodzą po kostki w wodzie, elegancko ubrani w garnitury. Nie mogliśmy obsługiwać klientów, nie dało się tak pracować - twierdzi najemczyni i zapewnia,![]() że chciała rozwiązać umowę na zasadzie porozumienia stron. Wyprowadziła się z lokalu, znalazła kolejnego najemcę i dała mu klucze, aby dokonał pomiarów. W umowie istniał zapis, że jeżeli najemczyni wypowie umowę, to nie dostanie zwrotu kosztów za remonty. Natomiast inny zapis mówił, że jeśli najemca przez trzy miesiące nie będzie płacił czynszu, to umowa zostanie rozwiązana i jest szansa na zwrot poniesionych nakładów. Tę możliwość wykorzystała Katarzyna Krakowska-Zimnica: - Ja chciałabym odzyskać pieniądze, ponieważ zostałam naciągnięta na remont. Spółdzielnia mnie nie powiadomiła, że ten lokal jest zalewany. Owszem, mówiła, że były tu wybicia kanalizacji, ale zakładają zasuwy. Ja zrobiłam remont z własnych pieniędzy, a spółdzielnia nie chce mi pieniędzy oddać. 26 października pracownicy spółdzielni dokonali tzw. przejęcia lokalu. Najemczyni uważa, że to było włamanie. Innego zdania jest prezes spółdzielni "Nasza Chata", Urszula Tołodziecka: - Myśmy nie włamywali się do tego lokalu. Nie wchodziliśmy tam na siłę. Klucze dostaliśmy od nowego najemcy. Pani Krakowska-Zimnica poniosła nakłady, więc nie ma powodów, abyśmy jej tego nie rozliczyli. Urszula Tołodziecka zapewnia też, że spółdzielnia szukała przyczyn zalewania, wydała kilkadziesiąt tysięcy na odwodnienia. Od trzydziestu lat pisała do Urzędu Miejskiego o przebudowę ulicy Odrodzenia, ale dopóki stare ulice nie zostaną wyremontowane, takie zalania mogą się zdarzać, jednak najemca może liczyć na wypłatę odszkodowania. Katarzyna Krakowska-Zimnica wylicza, że wydała ponad 34 tys. zł na centralne ogrzewanie, instalację elektryczną, docieplenie posadzek, tynki i chciałaby dostać zwrot części nakładów: - Ja się czuję jakby spółdzielnia złapała jelenia, który zrobił jej za darmo remont. Prezes spółdzielni zapewnia, że jak najbardziej jest wola zwrotu kosztów, ale jest to duża suma i trzeba ją rozłożyć na raty. Obie strony wysyłają do siebie pisma i jeśli nie będą potrafiły dojść do porozumienia, zapewne spotkają się w sądzie. (mon)
reklama
|
reklama
reklama
reklama