Jakby odszedł ktoś bliskiJakby odszedł ktoś bliski |
23.11.2006. Radio Elka, Leszek Wspaniały | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 - Bez względu na to czy jedna osoba czy kilka, jest to tragedia. Ja to tak odczuwam i myślę, za całe górnicze środowisko tak czuje. Smutek, żal, chwile zadumy, dodaje górnik. Ryszard Kaczor przez 25 lat pracy w kopalni na wydziale taśmowym przeżył dwa ciężkie wypadki oraz kilka tąpnięć. - Pierwszy przypadek był w latach 80-tych. Podczas strzelania uległem wypadkowi. Nawet nie wiem jak wywożono mnie na powierzchnie. Przytomność odzyskałem dopiero w szpitalu, opisuje R. Kaczor. W drugim przypadku skały posypały się na twarz górnika i do dziś pozostał ślady tego wypadku. Kilka tąpnięć pan Ryszard przeżył w gronie kilkunastu osób i jak mówi - inaczej takie zdarzenia przeżywa się w gronie kolegów, a inaczej w pojedynkę. Te zdarzenia odcisnęły spory ślad na psychice górnika. Jednak praca w kopalni była od lat marzeniem Ryszarda Kaczora i nie zrezygnował z pracy na dole. - Pierwsze chwile po wypadku są trudne. Człowiek wzdycha i dopiero po chwili uświadamia sobie „Żyję, wrócę do domu, zobaczę żonę i dzieci. Odreagowanie następuje dopiero w domu, wśród bliskich bądź z kolegami z następnej zmiany, mówi R. Kaczor, który zawód górnika polubił z opowiadań. Początkowo miał pracować na węglu, ale jak już trafił do Zagłębia Miedziowego, tak już został. - Nie wyobrażam sobie, żeby gdzie indziej pracować, kończy górnik, który 1 czerwca 2007 roku przejdzie już na zasłużoną emeryturę. Zarówno Ryszardowi Kaczorowi jak i wszystkim górnikom życzymy tyle wyjazdów ile zjazdów. (lw)
reklama
|
reklama
reklama
reklama