Tylko karp nie cieszy się na świętaTylko karp nie cieszy się na święta |
23.12.2008. Radio Elka, Mateusz Kowalski | ||||||||||||||
Dyżurny reporter: 667 70 70 60 W połowie grudnia sklepy rybne są oblegane, jak mało kiedy. Poza tym tłumy ludzi kupują je na bazarach i targach. - Nie kupuję mrożonego karpia, tylko żywego. Wtedy mam pewność, że jest świeży. A z mrożonym różnie bywa, nie wiadomo, jak długo leży w sklepie - mówi jeden z kupujących. - A ja stoję, bo mi ciocia kazała. Ja karpia nie będę jadła. Dla mnie specjalnie będzie miruna - dodaje pani stojąca w kolejce. W tym roku cena karpia nie zmieniła się w porównaniu z poprzednim. Za kilogramowego żywego zapłacimy 10-12 złotych. Za oprawioną i mrożoną rybę trzeba zapłacić prawie dwa razy tyle. Większość z nas tradycyjnie usmaży karpia w panierce na patelni. Można go jednak podać na wiele różnych sposobów. Jeden z nich zdradza Dorota Łobodziec, szef kuchni w restauracji Oberża w Lubinie. - Polecam karpia po ukraińsku z grzybami i cebulką. Rybę obtoczoną w mące smaży się na patelni. Potem na tym samym tłuszczu obsmaża się cebulę z suszonymi grzybami. Potem cebulkę i grzyby wykładamy na blaszkę, kładziemy rybę i przykrywamy drugą warstwą cebuli i grzybów. Na koniec całość zapiekamy. Można tego karpia podawać na zimno i ciepło - zdradza przepis D. Łobodziec. Jak tłumaczy Anna Wawryszewicz, etnolog z głogowskiego muzeum, karp zupełnie niedawno urósł do rangi świątecznego symbolu. Wcześniej jadano bardzo różne ryby. - Były to głównie ryby śródlądowe, słodkowodne. Pojawiały się też śledzie. W bogatszych domach nie brakowało ryb szlachetnych - szczupaka czy okonia. Często podawano też te ryby, które akurat złapano gdzieś w przeręblu. Dopiero z czasem pojawiał się karp - opowiada A. Wawryszewicz.
reklama
|
reklama
reklama
reklama